Home » Edukator przedsiębiorcy » Rola taty na macierzyńskim
edukator przedsiębiorcy

Rola taty na macierzyńskim

urlopu
urlopu

Tomek

42 lata, mieszkaniec miasteczka powiatowego na zachodzie Polski. Ma dwie córki: 15-letnią Nataszę i 2,5-letnią Helenę. Od 2020 r. jest na homeoffice. Zajmuje się szeroko pojętymi socialmediami. W wolnym czasie jeździ na rowerze. Uwielbia pływać. Z Heleną lubi się bawić puzzlami, naklejkami i tańczyć. Tańcem zaczyna i kończy niemal każdy dzień. Z Natą lubi chodzić do kina i kłócić się o muzykę. Od lat pracuje nad swoimi nerwami, bo cały czas szybko się denerwuje, a szkoda mu czasu na złość i wyrzuty sumienia.

tata.na.macierzynskim

Dziś tata korzystający z urlopu macierzyńskiego nie jest już kontrowersją. Rozmawiamy z influencerem Tomaszem Ruskiem o roli mężczyzn w zaangażowanym rodzicielstwie i budowaniu równych szans zawodowych w małżeństwie.

Tomku, co zainspirowało cię do dzielenia się swoją historią w social mediach?

Nie mam jednej odpowiedzi. Na pewno chciałem być trochę przeciwwagą dla tysięcy kont „mamowych”. Zamierzałem też przybliżać przepisy dotyczące urlopów ojcowskich i rodzicielskich oraz wszystkiego, co z tym związane. Planowałem pokazać codzienne trudy opieki nad dzieckiem z luzem, śmiechem, bez mądrzenia się na każdy temat. Ale nie kryję, że taka działalność w social-mediach była też dla mnie odskocznią od codzienności z dzieckiem. Jednak przede wszystkim wymyśliłem sobie, że będzie to forma dowcipnego pamiętnika, który zostanie w sieci na zawsze i moja – wczoraj, dziś i jeszcze przez jakiś czas – mała córka będzie mogła za 10 czy 20 lat poczytać, jak ojciec zmagał się z dzieciową codziennością. Posty zamieszczałem dla siebie i grupki znajomych, bliskich. Przez miesiące profil się robił coraz bardziej popularny i dziś po prostu dobrze się tam bawimy. Mówię „my”, bo wiele pomysłów i historii dostaję od moich Czytelników.

Dlaczego zdecydowaliście z żoną, że to ty będziesz zajmował się dzieckiem?

Czynników było kilka. Chciałem pełniej, lepiej, na 100 proc. uczestniczyć w codzienności mojego dziecka. Od początku więc wiedzieliśmy, że podzielimy się wszystkimi „dzieciowymi” urlopami, ale nie zakładaliśmy, chyba że większość przejmę ja… Inne powody? Prozaiczne! Żona prowadziła własny biznes i jej zasiłek macierzyński był symboliczny. Ja byłem na etacie i uznaliśmy, że taka roszada bardziej się nam opłaci. Wziąłem więc jej kawałeczek urlopu macierzyńskiego, którego moja żona musiała się oficjalnie zrzec oraz cały rodzicielski i ojcowski. Taki system sprawił, że moja żona mogła spokojnie prowadzić biznes, a ja po prostu podchodziłem z małą na karmienia. No i naprawdę byłem tatą na cały etat. Dziś, z perspektywy czasu, uznaję to za najlepszą decyzję, jaką mogłem podjąć!

Czy wasza decyzja pomogła żonie rozkwitnąć biznesowo? Czy miałaby szansę na rozwinięcie biznesu, gdybyście pozostali przy „standardowym” urlopie macierzyńskim?

Gdyby żona została na całym urlopie macierzyńskim i poszła – jak to w Polsce bywa w ponad 90 proc. przypadków – na cały rodzicielski, jej firma by nie przetrwała. Prowadziła jednoosobową działalność w branży cukierniczej. Piekła na zamówienie torty okolicznościowe, przygotowywała wiele wesel i innych imprez pod kątem słodkości. Gdyby zniknęła na kilka miesięcy z rynku, pewnie nigdy by na niego nie wróciła. Co ciekawe, gdy Hela już nieco podrosła, ostatecznie postanowiła zamknąć firmę i przejść na etat. Żyjemy teraz znacznie wolniej i spokojniej.

Co pozostanie z córką w domu wniosło do twojego rodzicielstwa i małżeństwa?

Całkowicie przestawiły się moje priorytety. Zwolniłem. Doceniłem codzienne, małe rzeczy. Nauczyłem się gotować, zostałem mistrzem w przewianiu, wózkiem operuję jak wirtuoz. Mam kontakt z córką, którego nie zbudowałbym w oparciu o wieczorne kąpiele i weekendowe zabawy. Jesteśmy też z żoną całkowicie wymienni w opiece, więc od niemal samego początku nie było i nie ma problemu w tym, by któreś z nas mogło wyjechać na kilka dni i zostawić Helę pod opieką drugiemu rodzicowi. Na pewno tak jest w wielu rodzinach, ale dostaję mnóstwo sygnałów, że w wielu cały czas to żona jest główną opiekunką dziecka. A tata tylko takim opiekunem bywa. Oczywiście nie moja sprawa, jak inni umówili się na rodzinę. My umówiliśmy się tak, że oboje jesteśmy zaangażowani na 100 proc.

Co chciałbyś przekazać innym rodzicom stojącym przed podobnym wyborem?

Panowie! Bierzcie urlopy rodzicielskie i tacierzyńskie jeśli macie taką możliwość. Zwolnijcie. Za 10 lat o waszych nadgodzinach i przepracowanych sobotach będą pamiętać tylko Wasze dzieci. Nie szef. Pewnie zmienicie jeszcze pracę w przyszłości, dostaniecie awans, nowe stanowisko. Ale Wasza córka czy syn nigdy więcej nie zrobią pierwszego kroku. Nigdy więcej nie powiedzą pierwszy raz „tata”, nigdy więcej pierwszy raz nie chwycą same łyżki. Jeśli jest w Was strach, czy sobie sami poradzicie, to zapewniam: słusznie się boicie! Ja też miałem takie myśli. Ale obiecuję, że dacie sobie radę. A czas spędzony z maluchem uznacie za bezcenny.

Next article